Co myślicie?
Mam 22 lata, męża i 3 letniego synka. Za szybko? Patrząc z perspektywy czasu taż tak uważam. Gdybyście mieli możliwość cofnąć czas, skorzystalibyście z niej?
Moja odpowiedź brzmi NIE! Bo pomimo tego, iż spotkało mnie w życiu bardzo dużo złych i przykrych rzeczy, czasami nawet z rąk najbliższych to właśnie wszystkie te zdarzenia i przeżycia ukształtowały właśnie MNIE. I w przeciwieństwie do tego wszytkiego co mnie spotkało, moje teraźniejsze życie możnaby nazwać bajką. Ale czy warto oceniać wszystko pod względem "w przeciwieństwie"? Życie jest tylko jedno i wydaje mi się, że nasza codzienność powinna w 100% nam odpowidać. A co jeśli w przeszłości popełniliśmy kilka błędów i nie słuchaliśmy innych, bardziej doświadczonych osób? I teraz nasze życie nie jest takie jakie byśmy chcieli. Czy warto skrzywdzić swoich bliskich aby sprawić nasze życie bardziej odpowidającymm nam samym? Czy może do końca wieść życie ułożone ale nie do końca szczęśliwe?
Jestem z moim mężem od 8 lat, małżeństwem jesteśmy od ok 4 lat. Na początku nasz zwiazek był idealny. Ja byłam zbuntowaną gimnazjalistką, której świat nie rozumiał, a on pierwszym mężczyzną, który mnie pokochał i sprawił, że poczułam sie wyjątkowa. Wszystko byłoby ok, ale czy to wszystko musi z czasem ulatywać?
Już nie słyszę od niego, że jestem piękna, że nie widzi świata poza mną, nie zdaża nam się namiętny seks w samochodzie. Przecież jesteśmy tym samymi osobami, nic się nie zmieniło. A jednak. My kobiety tego włanie potrzeujemy, wiecznego zdobywanie. Dlaczego facetom wydaje się, że oni kobietę zdobędą i ona już na zawsze jest "ZAKLEPANA" ? Przecież wszechobecnie wiadome jest, że jeśli kobieta nie dostaje w związku czułości, nie jest doceniana to bedzie szukać tego wszystkiego flirtując z innymi. Nie chodzi mi o zdradę bo zdecydowanie tego nie popieram, ale przecież każdy z nas chce być zdobywany. Mężczyźni jeśli nie otzymują w związku tego czego potrzbeują (najczęściej seksu) to też szukają tego u innych kobiet. My za to potrzebujemy czułości i miłości.
Teraz mogłaby się wylać na mnie fala hejtu niczym tsunami, że nam kobietom zawsze coś nie pasuje, że oczekujemy Bóg wie czego, albo że powinnam się cieszyć, że nie jestem z mężczyzną, który mnie bije, i że w przeciwieństwie do kobiet w takiej sytuacji mam szczęcie. Ale gdybym była w takiej sytuacji to ten blog nie miałby w ogóle miejsca, bo sam związek z takim mężczyzną w moim życiu nie miałby racju bytu. A po drugie na koniec ponowie pytanie czy zawsze musi być jakieś "w przeciwieństwie"? Czy warto prowadzić bezpieczne lecz nie do końca szczęśliwe życie?
Buntowniczka
Dodaj komentarz